- Kim jest kto? - zapytał, zaginając kartkę w książce, którą czytał. James zmarszczył czoło.
- No ta cała Miss Darkness? - westchnął ciężko. - Panoszy się tu, jakby była nie wiadomo kim... Za kogo ona się uważa?
Albus zachichotał.
- A ty dalej swoje. Nie możesz po prostu tego zostawić? - odparł z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Ale powiedz, czy Ciebie to nie wkurza? - wstał lekko wzburzony, po czym podszedł do okna. Śnieg, który dotąd prószył delikatnie, przerodził się w prawdziwą zamieć. - Widzisz?! - zawołał, wskazując na scenerię za oknem. - Nawet teraz musi mieszać! Nie wystarczy, że już siedzimy w bagnie po uszy? Musi jeszcze zasypać nas śniegiem na samym początku jesieni!
Zamaszystym ruchem zasłonił okno kotarami. Wrócił do fotela i opadł na niego z impetem. Alice, która do tej pory, niewzruszenie przerzucała strony w swojej książce, zatrzasnęła ją z hukiem. Spojrzała na James'a swoimi nieprzeniknionymi oczami, po czym wrzuciła podręcznik do płomieni tańczących w kominku.
- Coś było z nią nie tak? - zapytał ostrożnie Potter, patrząc jak ogień trawi kolejne karty papieru.
- Wszystko - odparła spokojnie. - Od autora, przez tekst, aż po formę przekazu. Zwyczajne bzdety.
Podeszła do starszego z braci i zmierzyła intensywnym spojrzeniem.
- Chcesz wiedzieć kim jest Miss Darkness? - zapytała obchodząc fotel, po czym podeszła do okna i odsłoniła kotary. Jasne promienie słońca, wpadły do Pokoju Życzeń, a James oniemiały spojrzał na niemal wiosenny krajobraz.
- Pytasz, za kogo się uważa, że śmie panoszyć się bezkarnie po zamku. Kim jest, by mieszać w naszym życiu i pakować nas w tarapaty... Jest potężna. Potężniejsza od Białego Maga i Voldemorta... Na twoim miejscu, uważałabym, co o niej mówię...
- Dlaczego? - zapytał lekko oniemiały.
- Bo ona nie potrzebuje różdżki, żeby sprawić ci ból, skrzywdzić cię, zabić... Jej wystarcza tylko słowo... A słowa dobiera uważnie... Jedno słowo, a twoje życie pryśnie, jak mydlana bańka.
- Bzdura - odparł lekko rozbawiony Al. - Nikt nie ma takiej władzy.
Alice poderwała się gwałtownie i szybkim krokiem podeszła do młodszego Pottera.
- Pewny jesteś? - zapytała złowieszczo, a on głośno przełknął ślinę. - Ona jest nieprzewidywalna. Ma milion pomysłów na sekundę. W jednej chwili planuje twój ślub, by w następnej posłać cię w czeluści piekielne. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Teraz jesteś, za chwilę zginiesz, a potem powstaniesz z grobu, jako marionetka na usługach zła...
- Alice... zaczynam się ciebie bać... - odparł cicho James, patrząc na przyjaciółkę lekko zaniepokojonym wzrokiem.
- To nie mnie powinniście się bać. Tylko jej - powiedziała machając ramionami w przestworza. - Zmywam się, zanim wpadnie na kolejny genialny pomysł. - Z tymi słowami Dashwood opuściła Pokój Życzeń, zostawiając braci sam na sam... z autorką.
***
I na tym mogłabym zakończyć, ale dodam jeszcze parę słów. Taka jestem; nieprzewidywalna, trochę zakręcona... Uwielbiam wymyślać niestworzone historie, a we wszystkim doszukuję się tematu na opowiadanie. Piszę i kocham to, co robię. Bardzo często stawiam moich bohaterów (zarówno tych wymyślonych przeze mnie, jak i tych pożyczonych) w trudnych sytuacjach. Ktoś kiedyś zarzucił mi, że jestem sadystką, bo tak bardzo gnębię moje postacie. Cóż, jeśli to czyni ze mnie sadystkę - trudno. Jednak nie lubię sielankowych opowiadań z cukierkowym zakończeniem. Happy Endom nie mówię "nie"! Ale jeśli ma być Happy End, to koniecznie poprzedzony katastroficznymi wydarzeniami. I to chyba wszystko, co powinniście o mnie wiedzieć Drodzy Czytelnicy. Zapraszam do czytania, myślę, że poprzez moją twórczość poznacie mnie najlepiej. Komentarze mile widziane ;) Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz