Bardzo proszę o umieszczanie wszelkiego rodzaju SPAM'u jak i wszystkich powiadomień w zakładce "Sowia poczta". Dziękuję ;)

[07] Kolorowe światła zaklęć bojowych

     - Zaczął od Doliny Godryka - stwierdziła Alice, siedząc nad artykułami z gazet i mapami. - Albo musi w szczególny sposób być z nią związany, albo...
- Wybrał przypadkowe miejsce - przerwał jej wciąż sceptycznie nastawiony do całej sprawy James. Siedzieli na dywaniku, przed kominkiem w Pokoju Życzeń. Sam nie wiedział, dlaczego się zgodził, ale próba odnalezienia prawdziwego sprawcy i oczyszczenia ojca z zarzutów nieco poprawiała jego samopoczucie. A na pewno odganiała myśli od innych spraw, które nad nim ciążyły.
Alice zmierzyła go morderczym spojrzeniem, więc zamilkł, spoglądając ponownie na mapę.
- Albo stamtąd pochodzi - dokończyła swoją wypowiedź. Brwi Pottera wystrzeliły w górę. Znał każdego mieszkańca wioski, nigdy by nie pomyślał, że jeden z nich może być Mścicielem. Prawda, wielu z nich zachowywało się często w sposób, powiedzmy, dziwny, ale to? To było ponad wszelkie podejrzenia. Potter ułożył się wygodnie na podłodze i spojrzał na tańczące w kominku płomienie. Za oknami pewnie szalała wichura. W końcu październik już się zaczął, jesień na dobre zagościła w Hogwarcie, a oni wciąż dalecy byli od prawdy.
- Zupełnie nie wiem, dlaczego się na to zgodziłem - odparł przenosząc wzrok na Alice. Wzdrygnął się lekko widząc, że dziewczyna położyła się obok niego, wbijając w toń jego oczu intensywne spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęła, kładąc swoją drobniutką dłoń na jego klacie i zaczęła lekko gładzić go opuszkami palców.
- Ponieważ bardzo mnie lubisz - szepnęła i wtuliła policzek w jego tors. Wplótł palce w jej włosy i leżeli tak chwilę w milczeniu. Do Pokoju Życzeń wpadł Albus, ale widząc brata i Alice w tak intymnej sytuacji, gwałtownie odwrócił się na pięcie, tracąc równowagę.
- Cholera - przeklął pod nosem, co zwróciło ich uwagę. Dashwood szybko odsunęła się od James'a, łapiąc pierwszą z brzegu mapę, a starszy z Potterów powoli podniósł się z ziemi, niezadowolony, że ktoś im przerwał. Jednak widok niezdarnego, zakłopotanego Al'a w jakiś sposób rekompensował mu to wtargnięcie.
- Czego chcesz niezdaro? - zapytał, ledwo mogąc powstrzymać śmiech. - Nie wiesz, że się puka?
- Bo ja... No, do Pokoju Życzeń to trudno tak trochę... bo chciałem tylko... - mamrotał wciąż nie zwracając się przodem w ich stronę.
- Al?
- Tak?
- Możesz się odwrócić - powiedział James. - Spokojnie, wszyscy są ubrani.
Albus powoli okręcił się w miejscu, purpurowy na twarzy, James wybuchnął głośnym, niekontrolowanym śmiechem, a Alice zmierzyła ich obu spojrzeniem pełnym irytacji.  
- Jak dzieci - mruknęła. - Czego chciałeś, jak to nic ważnego, to lepiej...
- Przegapiliście ją - przerwał jej pospiesznie, a jego twarz powoli przybierała normalny kolor. - Jest niesamowita, nieziemska... Nie wiem do końca dlaczego, ale mówią, że to ktoś ważny.
- Al, bredzisz - mruknął James siadając na fotelu. - O kim ty mówisz?
- Chodźcie, to sami zobaczycie! Jest jeszcze w Wielkiej Sali! - z tymi słowami wybiegł z Pokoju Życzeń, a Alice i James po krótkiej wymianie zaciekawionych spojrzeń, pognali za nim.

     W Wielkiej Sali panowało poruszenie. Dość spora grupka osób zebrała się przy stole Gryffonów, a w samym środku tego tłumu siedziała rozpromieniona dziewczyna. Miała długie, lekko falowane, brązowe włosy, a jej zielone oczy połyskiwały w świetle świec. Na usta przywołała najbardziej uwodzicielski, promienny uśmiech, jaki James w życiu widział. Była ładna, ba, była piękna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W tłumie chłopców, James dostrzegł Al'a, wpatrzonego w nią, jak w obrazek.
- Jeszcze chwila i zacznie się do niej ślinić - mruknął w stronę Alice, która dopiero co stanęła u jego boku. Już miała coś powiedzieć, kiedy na widok przybyłej oczy Dashwood powiększyły się nienaturalnie. Wyglądała na zaskoczoną i na przerażoną zarazem.
- Coś się stało? - zapytał James, ale Alice pokręciła tylko głową, po czym popędziła w stronę błoni. Potter nie rozumiał jej zachowania, ale doświadczenie nauczyło go, że nie powinien za nią iść. Musi dać jej chwilę czasu na ochłonięcie. Podszedł wolnym krokiem do stołu i z zaciekawieniem spoglądał na nieznajomą. Ciekawiło go, dlaczego przyjechała? Wyglądała na piętnaście, może szesnaście lat. Jeśli przyjechała podjąć naukę w Hogwarcie, to dlaczego tak późno? A jeżeli nie...? Jaki jest powód jej przyjazdu? Nagle zorientował się, że i ona na niego patrzy, po czym, z prawdziwym wdziękiem i gracją, przeprasza chłopców, by następnie zająć miejsce obok niego.
- Jestem Mya - powiedziała cicho patrząc mu prosto w oczy.
- James - przedstawił się krótko, czując się trochę nieswojo w jej towarzystwie.
- Zastanawiałam się, czy mógłbyś mnie wybawić z opresji - szepnęła, ukradkiem zerkając w stronę chłopców. James zaśmiał się krótko, po czym skinął głową, na znak zgody.
- Nie dają ci żyć, co? Więc może spacer? - zapytał, a ona ochoczo poderwała się z miejsca. James przeprowadził ją przez rozwścieczony tłum, rzucający w ich stronę mordercze spojrzenia, po czym wyprowadził na błonia, gdzie odetchnęli świeżym powietrzem.
- Więc...? - zagadnął po chwili, gdy szli brzegiem jeziora. - Przyjechałaś podjąć naukę w naszej szkole?
- Po części tak - odparła Mya. - Ale powód był inny. Ostatnio w świecie czarodziejów nie dzieje się dobrze. Uznali, że tu będę bezpieczniejsza.
- Kto uznał?
- Mój ojciec i Minister Magii - odparła opierając się o drzewo i spoglądając na słońce zachodzące za horyzont. Ten cały spisek, który tak szybko zmierza w stronę wojny... ludzie naprawdę zaczynają się bać - dokończyła, przenosząc wzrok na Pottera. Ten, zamyślony, przytaknął.
- Zrobiło się zimno - powiedziała nagle dziewczyna, obejmując ramiona. James, jak na komendę, zdjął swoją bluzę i okrył ją szczelnie, za co został obdarzony promiennym uśmiechem.
    
     W oddali, stado wron wzbiło się w powietrze, wprawiając w ruch korony drzew z Zakazanego Lasu. Alice siedząc na jego skraju, obserwowała przyjaciela rozmawiającego z Myą. Zawsze jednała sobie ludzi, nawet, gdy były małymi dziewczynkami... A to bolesne ukłucie, gdzieś tam, w środku, powróciło po latach ze wzmożoną siłą. Nie wiedziała, dlaczego widok James'a okrywającego bluzą inną dziewczynę, bolał ją tak bardzo. Ale w tym momencie chciała uciec... Pobiec w nieznanym jej kierunku, byle jak najdalej stąd...

***

     - Harry? Harry? - głos Hermiony poniósł się echem po opustoszałym domu Potter'ów. Ostrożnie zaglądnęła do kuchni, która wyglądała, jak po huraganie. Wszystko było wywrócone do góry nogami, rozbite szkło na posadzce, pourywane drzwi szafek, z kranu wciąż leciała woda. Kobieta wystraszyła się, że mogło stać się coś przerażającego. Wyciągnęła różdżkę zza paska i powoli ruszyła na górę. Każdy jej krok zdawał się odbijać echem po pustym domu. Drzwi sypialni Harry'ego i Ginny były uchylone, a w pokoju dość szybko poruszał się jakiś cień. Hermiona delikatnie pchnęła jedną ręką drzwi, w drugiej trzymając przygotowaną do obrony różdżkę. Nie spodziewała się ujrzeć tego, co zobaczyła. To był Potter, ale w dzikim szale demolował cały pokój.
- Harry? - zagadnęła ostrożnie, dopiero wówczas spostrzegła, że po jego policzkach płyną łzy. - Harry! - schowała różdżkę i podbiegła do niego, kładąc mu rękę na ramieniu. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, przez chwilę myślała, że ją uderzy, ale gdy tylko zorientował się, że to ona, przytulił ją mocno do siebie.
- Harry, spokojnie... - wyszeptała. - Wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie - odparł zachrypłym głosem. - On zaginął...
Jej serce zabiło mocniej. Nie chciała tego słyszeć. Nie chciała, ale musiała zapytać.
- Kto?
- Ron - wychrypiał, ściskając ją mocniej.

***

     - Miałeś rację Al - powiedział James, spostrzegając brata samotnie siedzącego w Pokoju Wspólnym. Rzadko się zdarza, żeby salon Gryffonów był tak opustoszały, ale większość chłopców biegała po zamku za Myą, a dziewczyny, czując się zignorowane albo wykorzystywały ten czas na babskie pogaduchy, albo biegały za chłopcami, starając się ich upilnować. - Mya jest kimś ważnym, to córka szefa Departamentu Obrony przed Czarną Magią. Chcą ją tu chronić.
- Powiedziała ci to na waszej randce? - odparł naburmuszony Albus, powoli wstając z fotela. - A może sam zaproponowałeś, że będziesz jej prywatnym ochroniarzem?
- Ty, no weź - James był zdezorientowany. Nigdy nie słyszał takiego tonu u brata. - Co z tobą?
- Ze mną?! - wykrzyknął młodszy z Potter'ów. - Co jest z tobą?! Masz tą swoją Alice, odwal się od Myi!
- Al, ja ją tylko wyciągnąłem z Wielkiej Sali...
- Zawsze musisz mieć to, co chcesz?! - zawył Al. - Nie przeżyłbyś, gdybym to chociaż raz był ja!
Brwi James'a wyskoczyły wysoko w górę. Czuł się osaczony, oskarżony za coś, czego nawet nie zrobił, baa... o coś o czym nawet nie pomyślał, ani przez chwilkę.
- Al, ty mnie nie słuchasz. Mya mnie nie interesuje...
- Nie kłam! - Albus szturchnął go w pierś. - Widziałem ten wasz spacer! Romantyczne rozmowy, okrywanie jej bluzą, te wasze spojrzenia...
Zamachnął się ponownie, ale tym razem James był szybszy. Chwycił jego nadgarstki i spojrzał surowo na brata.
- Nie podskakuj szczeniaku i słuchaj, co do ciebie mówię! - zawołał podniesionym głosem, nie mogąc już dłużej się opanować. - Mya mnie nie interesuje, dotarło? A jeśli jeszcze raz mnie uderzysz, przysięgam, że nie ręczę za siebie i cało z tego nie wyjdziesz - wycedził, puszczając go i udając się w kierunku dormitorium. Poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Odwrócił się wyciągając różdżkę.
- Dość! Oberwiesz smarkaczu! - zamachnął się i rzucił w stronę brata zaklęcie. Na jego nieszczęście, Albus był dobrym uczniem, gdy razem ćwiczyli zaklęcia obronne. Nie zamierzał również pozostać mu dłużny. Cały Pokój Wspólny rozświetliły kolorowe światła zaklęć bojowych.      

3 komentarze:

  1. No to dałaś czadu dziewczyno - jak zwykle.
    Moje uśmierciłaś Ronalda okazało się zbyt szybkie, bowiem tam pisało, że zaginął. A zamiast tego przeczytałam zginął - ale się skompromitowałam. Tak czy siak... rozdział króciutki, ale bardzo ciekawy. DLACZEGO TAKI KRÓTKI?! No przecież wiem dlaczego - nie mogłaś nic wymyślić, ale brak weny zdarza się wśród... świetnych pisarzy ; ) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na http://magia-zozali.blogspot.com/ pojawiła się ocena twojego bloga. Zapraszam do lektury i komentowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisałam Ci to sto razy ale napiszę po raz 101: Masz talent, dziewczyno! Bardzo podoba mi się nowa bohaterka Mya, mam nadzieję, że zabawi na długo w Twoim opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń